Podróż Balkan Tour 2005 - the very first time (but not least)
to w ogóle bardzo długa historia...
***
(równie wiele czasu zajmuje mi odkopywanie z pamięci faktów, ludzi i skandali. ale kiedyś się dokopię do najgłębszych pokładów podświadomości - i wtedy pojawią się pełne opisy :))
Autorem większości zdjęć jest Bartek Skórzewski
coż, na mapce ta droga wydaje się zaskakująco... prosta. ale nie była. daruję sobie kompromitujące opisy. wierzcie mi na słowo: nie chcielibyście tego przechodzić :)
... ruszyliśmy na podbój Bratysławy (tzn. postanowiliśmy dojechać tam w jeden dzień ;p No dobrze, przesadzam, ale niech szlag trafi rozkład jazdy słowackich kolei).
No i ledwo się człowiek ruszy za miedzę, a tu pierwsze zdziwienia. Cheeseburger w budce na dworcu to wielka dmuchana bułka z grubym plastrem sera (sera i TYLKO SERA). pardon - jest jeszcze kiszona kapusta. Analogicznie - hamburger to buła z grubym plastrem mortadeli. Kształcące.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
:)))
-
cacy cacy... dobra żabcia:-)
-
przykrość :(
-
a tego nie przewidziałem... i nie uwierzyłem:-p
-
chciałam Ci sprawić przyjemność :[]
-
nie wiem czemu, ale miałem przeczucie, że to właśnie napiszesz!:-)
-
soon :)
-
oki... jedną sprawę załatwiliśmy, a co z pozostałymi "soon'ami"?
-
przy ostatnim rozdziale już było kontrowersyjne ;)
-
zmartwię cię... chyba nie bardzo... mało tego, przy ostatnim rozdziale może być nieco kontrowersyjne:-)
-
czy jak przerobię soon na sun to będzie trochę lepiej wyglądało? ;)
-
Z Tobą ;ppp
-
policzyłem... mam mniej "soon'ów" niż ty!:-) nie jest źle:-)
-
heh, dziękuję bardzo... zawstydziłam się, że taki ze mnie leń :(
-
swietna podroz! czekam na opis :)
dziekuje, pozdrawiam, jeszcze tu wroce, -
Podróż w stylu Stasiuka ;-) - przynajmniej te albańskie klimaty :-)
-
Dziękuję wszystkim za plusiki na tę podróż, której pewnie nigdy nie ukończę. W trudnych chwilach porządny, grubiutki plusik jest tym, co potrafi wywlec człowieka za uszy z najglebszej nawet otchłani rozpaczy :)))
(nie martwcie się, to tylko zatkana muszla klozetowa ;)) -
chyba Kosowo. Ma dla mnie niesamowitą magię, a...jak zawitałam tam pierwszy raz to się zawiodłam. Nie wiem czemu tak je kocham...chyba tak bardzo jak lwów....
Mam znajomego serba, namietnie sie do niego wybieram i wybrac sie nie moge...bo samej mi sie nie chce...wiec moze ktos mnie zmotywuje?
sarajewo....jest wyjatkowe. -
to ja się dołączę... chociaż w sumie nie do końca. nie mogę powiedzieć, że to moje ulubione miejsca, bo jeszcze na bałkanach nie byłem. od dawna natomiast są w czołówce mojej listy miejsc do odwiedzenia. marzy mi się trasa chorwacja -> bośnia -> czarnogóra -> albania-> macedonia -> kosowo (w takiej kolejności). ale co robić, skoro czeka jeszcze kolumbia, cała ameryka środkowa, jemen, zachodnia afryka... ech... życie jest za krótkie, a urlopu za mało:-)
a a'propos Sarajewa, czytał ktoś Nenada Veličkovića? to chyba ostatni Jugosłowianin z Sarajewa z rewelacyjnym bałkańskim poczuciem humoru. (http://mexican.blox.pl/2008/07/Sahib-vs-Sakib.html) -
no to jest nas już dwie ;) a które jest najbardziej ulubione? Moje chyba jednak Sarajewo...
-
gratuluję wybrania moich ukochanych miejsc :)